Jak większość znanych mi zapalonych
hobbystów szycia i krawiectwa szyłam na maszynie z zeszłego wieku.
Wprawdzie gdyby człowiek się uparł to zawsze można było uszyć coś z dżinsu lub jeszcze grubszego materiału, bo tylko taki był w stanie zszyć mój stary łucznik. Ale z tym już koniec, moja nowa "milenka" szyje jak ta lala i właściwie od niej zaczynam moją przygodę z krawiectwem i modą, a cierpliwość i spokój jaki teraz odczuwam podczas szycia jest bezcenny!
"Milke" dostałam na urodziny od swojego kochanego teścia,
za co mu jestem bardzo wdzięczna. Oczywiście do tej pory zawsze było
coś ważniejszego do kupienia niż maszyna, i znając życie i mnie pewnie
bym jej raczej nie kupiła. Z uwagi na to jestem mu więc podwójnie
wdzięczna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz